Piotr i Paweł Kowalcze

Tagi: 

Lutnictwo to dziedzina twórczości, w której spotykają się umiejętność pracy w drewnie – elementy stolarstwa, snycerstwa, rzeźby, intarsji i inkrustacji, ze światem muzyki – dźwięku (akustyki) wyrażonego w melodii i harmonii współbrzmień i akordów podczas ekspresji muzycznej – w czasie muzykowania czy profesjonalnej twórczości muzycznej. To spotkanie ulotności muzyki, która istnieje tylko wtedy, gdy ją wykonujemy, z niezwykłym owocem ziemi i matki natury, jakim jest drzewo. To niezwykła historia ludzkiego instrumentarium rozwijanego poprzez stulecia od niepamiętnych czasów do współczesności, to historia, w której człowiek zafascynowany dźwiękami przyrody i możliwościami własnego głosu (pierwszego instrumentu, jaki podarował nam Stwórca), a także odkrytymi właściwościami akustycznymi drewna, zapragnął głębiej poznać, zrozumieć i okiełznać tę rzeczywistość, by dźwięk zaklęty w drewnie wydobyć i by stał się człowiekowi posłuszny.

Nasza historia z lutnictwem zaczyna się w domu rodzinnym, który przeniknięty był tymi światami – rzeczywistością drewna i muzyki, w takim zwyczajnym wydaniu. Nasz dziadek był z zawodu stolarzem i w młodości robił meble, (które bywały ładnie inkrustowane), a później prowadził zakład rzeźniczy. W domu rodzinnym do dzisiaj mamy zrobione przez niego intarsjowane łóżko. Z kolei ojciec był z zawodu rzeźnikiem, ale całe życie pracował na kolei i dodatkowo wykonywał w domu, przez długi czas, różne wyroby z drewna – przedmioty codziennego użytku, a tylko czasem na potrzeby wsi zajmował się rzeźnictwem. W domu zachował się przez niego zrobiony drewniany młynek do kawy z zamontowanym metalowym mechanizmem i różne narzędzia do obróbki drewna – piły, strugi, dłuta i, stuletni już, stół stolarski – jeszcze po dziadku. Z odpadów drewna starszy brat Andrzej robił nam drewniane zabawki – samochody i pociągi.

Ojciec pięknie śpiewał. Śpiewać nauczył się od operowego śpiewaka, który zamieszkiwał dom dziadków w latach międzywojennych. Mama też bardzo lubiła śpiewać, to zamiłowanie miała po swoim ojcu, który letnią porą siadywał pod lasem i wyśpiewywał różne pieśni kościelne i ludowe – więc śpiewaliśmy w domu przy okazji świąt i innych spotkań rodzinnych. W domu był fortepian – który mama odkupiła ze szkoły muzycznej, mandolina, skrzypce po wujku, a później gitara. Na instrumentach grało starsze rodzeństwo, chodząc na lekcje fortepianu do klasztoru sióstr urszulanek w Rokicinach Podhalańskich, mieszczącego się w dawnym dworze. Na mandolinie uczyły się grać moje siostry w Szkole Wychowawczyń Przedszkolnych w Rabce.

My, bracia bliźniacy Piotr i Paweł, jeszcze jako dzieci rozprawiliśmy się ze skrzypcami, bawiąc się nimi pod nieobecność starszyzny i to chyba był początek naszego lutnictwa. Długi czas nikt nie wiedział, jak je dobrze naprawić, a mandolina też szwankowała. Gdy pojawiła się w domu gitara i gdy rodzeństwo zaczęło na niej grać, wówczas do muzykujących dołączyliśmy i my najmłodsi. Całe rodzeństwo miało też uzdolnienia plastyczne – siostry malowały, wyszywały, robiły na drutach, szyły, dziergały serwetki itp.

Gdy kończyliśmy szkołę podstawową, trzeba było zastanowić się, co dalej. Jedna z sióstr Teresa pracowała w Zakopanem i zaprosiła nas do obejrzenia wystawy prac uczniów Liceum Plastycznego, gdzie zobaczyliśmy wykonane przez nich skrzypce, gitary, wiolonczele i inne instrumenty. Nasz zachwyt przerodził się w pragnienie tworzenia takich instrumentów.

W Liceum Plastycznym im. Antoniego Kenara poznawaliśmy budowę instrumentów, metody obróbki i zdobnictwa drewna, elementy technologi i akustyki, historię sztuki i lutnictwa, uczyliśmy się spojrzenia na to, co piękne oraz posiedliśmy kryteria estetyki, a także wiedzę z przedmiotów plastycznych i ogólnych pod kierunkiem znanych nauczycieli, m.in. Jana Łacka i Stanisława Marduły. Popołudniami biegaliśmy do szkoły muzycznej, by móc też nabyć trochę wiedzy muzycznej. Tutaj wreszcie dowiedzieliśmy się, jak naprawić mandolinę i stare skrzypce po wujku.

Poznaliśmy też historię rodów lutniczych m.in. Grobliczów i Dankwartów. (Paweł) Instrumenty te wywarły na mnie tak mocne wrażenie, że zapragnąłem móc kiedyś zrobić kopię niektórych z ich dzieł i inspirować się nimi w swojej twórczości. Stało się to możliwe dzięki dalszej edukacji w Poznańskiej Akademii Muzycznej im. I. J Paderewskiego na wydziale Instrumentalnym w Zakładzie Lutnictwa Artystycznego. Wówczas mogliśmy poznać bliżej twórczość europejskich rodów lutniczych, a także działających w Polsce lutników m.in. Grobliczów i Dankwartów. Spotykaliśmy ich instrumenty osobiście, gdyż nieliczne ich egzemplarze znajdowały się w Poznańskim Muzeum Instrumentów Muzycznych, gdzie miewaliśmy wykłady z historii lutnictwa u prof. Kamińskiego. Mieliśmy również możliwość zobaczenia ich dokładnie z bliska podczas korekt i napraw przeprowadzanych przez lutników w pracowni lutniczej muzeum.

Nasze doświadczenia i wiedzę nabytą o tych instrumentach zawarliśmy w pracach magisterskich. (Paweł) ,,Viole do gamba ze Szkoły Krakowskiej w Muzeach Polskich”. Praca ta dotyczyła viol da gamba autorstwa rodu Grobliczów zachowanych do naszych czasów w placówkach muzealnych w Poznaniu i Krakowie. Praca ta stała się również dla mnie inspiracją do dalszej mojej twórczości. Budowane przeze mnie viole inspiruję właśnie twórczością Grobliczów – ich instrumentami (modele, zdobnictwo – stylistyka). Dodam, że ród ten został zapoczątkowany przez Marcina Groblicza zwanego pierwszym, działającego w Krakowie na przełomie XVI i XVII w. który był lutnikiem królewskim. Następni członkowie rodu zgodnie z dawną tradycją cechową, dziedziczyli po ojcu nie tylko nazwisko, ale także imię. Dlatego w przeciągu dwustu lat działalności rodu wszystkie zachowane instrumenty z ich pracowni – posiadające wyjątkowe, dające się wyodrębnić cechy stylu i zdobnictwa, mają sygnatury „Marcin Groblicz” i datę powstania dzieła. Historycy lutnictwa Z. Szulc i prof. W. Kamiński – zadziwieni tą długowiecznością Marcina Groblicza – uporządkowali tę twórczość, ze względu na indywidualne cechy stylu, datę i miejsce powstania instrumentu oraz inne dokumenty archiwalne i doszli do wniosku, że musiało być Grobliczów sześciu, a ostatni z nich działał we Lwowie pod koniec XVIII w. Na początku XX w. znawcy szczycili się znajomością ok. 100 instrumentów grobliczowską robotą robionych. Do dzisiaj zachowało się ich kilkanaście, ale ciągle jeszcze odnajdywane są po świecie ich instrumenty, rozproszone w wyniku przemieszczania się ich właścicieli, ale także w wyniku niespokojnych wydarzeń historycznych na naszych ziemiach. Pod koniec lat osiemdziesiątych odnaleziono skrzypce roboty grobliczowskiej w Australii, które później zakupiło Muzeum Narodowe w Poznaniu. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia (koniec lat 90.) odnaleziono skrzypce Groblicza z roku 1606 w Korei Południowej. Ich właściciel przybył z nimi nawet do Polski, gdzie odbywał spotkania z muzykologami i lutnikami. W Niemczech, będąc na festiwalu lutniowym w Füssen, wpadliśmy na trop violi da gamba znajdującej się w Dusseldorfie, zbudowanej przez Grobliczów w Krakowie w 1720 r. Przypuszczam, że viola barytonowa znajdująca się z zbiorach Instytutu Teatru i Kinematografii w Petersburgu, w literaturze przedstawiana jako anonimowa, jest, sądząc po cechach stylu i modelu, instrumentem autorstwa Grobliczów.

(Piotr) Moja praca ,,Teorbany w muzeach Polskich” dotyczyła analizy zachowanych w muzeach krajowych lutni. Wiedzę tę wówczas nabytą wykorzystuję obecnie. Inspiruję się też twórczością lutników europejskich, ale przede wszystkim zachowanymi egzemplarzami lutników polskich – Stanisława Zwierzyńskiego, Mateusza Kwiatkowskiego czy też lutnika A. Beera działającego w Wiedniu, z którego twórczości zachowane są trzy lutnie – w Bostonie, na zamku w Ptuj w Słowenii i jeden w Muzeum Narodowym w Krakowie. Moim największym wyzwaniem była gruntowna konserwacja tego intarsjowanego instrumentu wykonana dla Muzeum Narodowego W Krakowie. Zamierzam również przywrócić do istnienia instrument z dawnych kresów Rzeczypospolitej zwany bandurą arystokratyczną, albo też teorbą ruską, którego zachowało się po kilka egzemplarzy w muzeach w Polsce i na Ukrainie.

W zawodzie lutnika pracujemy od 1992 r. Zajmujemy się budową instrumentów smyczkowych i szarpanych, dawnych i współczesnych. Są to: skrzypce, altówki, wiolonczele, lutnie, wiole da gamba i gitary, tworzone według wzorów lutników polskich i europejskich. Wykonujemy także naprawy i odnowy instrumentów lutniczych oraz smyczków. Swoje prace tworzymy dla muzyków zawodowych z kraju i z zagranicy oraz dla uczniów szkół, liceów i ognisk muzycznych, studentów Akademii Muzycznych, amatorów i muzyków ludowych. Współpracowaliśmy z Muzeum Narodowym w Krakowie odnawiając instrumenty zabytkowe. Razem, wykonaliśmy dokumentację rysunkową, fotograficzną i opisową kilku cenniejszych instrumentów lutniczych (lutni i viol) zachowanych w muzeach polskich. Jako lutnicy i muzycy współpracujemy także z Bractwem Lutni z Dworu na Wysokiej prowadzonym przez lutnistę Antoniego Pilcha oraz z zespołami i muzykami góralskimi działającymi w Rabce Zdroju i okolicy.

« 1 z 2 »

Zdjęcia: Piotr i Dorota Piszczatowscy

 

Kontakt

Piotr i Paweł Kowalcze
Chabówka 

www.facebook.com

Paweł Kowalcze
tel. 78 23 82 546
pptwins@wp.pl

Piotr Kowalcze
tel. 605 063 172
pklutnik@gmail.com