Jestem twórcą od urodzenia, rzemieślnikiem od kiedy zaczęło coś wychodzić, muzykuję od czasu do czasu z różnym powodzeniem (ale zawsze bardzo chętnie). Duży wpływ na to, co robię, ma z pewnością miejsce mojego zamieszkania. Kiedy przeprowadziłem się na podlubelską wieś, bębny już tu były i myślę, że przez jakiś czas jeszcze będą.
A poważniej rzecz ujmując, od kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat zajmuję się wyrobem bębnów – od małych instrumentów dla dzieci, po duże bębny basowe. Wykonuję instrumenty wzorowane na bębnach z różnych regionów świata. Nie boję się też eksperymentować. Jednym z takich udanych eksperymentów były bębenki kartonowe, które mogły posłużyć dzieciom. W mojej pracowni powstają też bębny basowe, szamańskie, djembe i wiele innych. Wszystkie instrumenty robione są ręcznie. Wspomagam się prostymi narzędziami w większości nie mechanicznymi. Do wyrobu bębnów używamy różnych gatunków drewna, metalu i kartonu. Najbardziej cieszy mnie ten moment, kiedy końcowy efekt przewyższa moje oczekiwania. Prawdę mówiąc, kiedy masz przed sobą kawałek drewna, skóry i sznurka, nigdy nie wiesz, jak to się skończy 😉
Moja przygoda z robieniem bębnów zaczęła się w 1997 roku. Miałem szczęście spotkać na swojej drodze artystę, twórcę bębnów Grzesia Czaję i dzięki jego pomocy w małym pokoiku w bloku powstał pierwszy własnoręcznie zrobiony bęben. Tak też popłynęły pierwsze dźwięki którymi zaraziłem ludzi w swoim środowisku i narodziła się potrzeba zrobienia kolejnych instrumentów. W 2005 roku przeprowadziłem się na lubuską wioskę i zbudowałem pracownię w której działam po dziś dzień. Eksperymentowanie z budową bębnów przerodziło się w pasję, którą kontynuuję do dzisiaj. To jest już nieodłączna część mojego życia.
Organizuję warsztaty bębniarskie dla najmłodszych z okolicznych terenów i coroczne kilkudniowe plenery bębniarskie dla bardziej zaawansowanych, staram się zapewnić jak najlepszych nauczycieli do prowadzenia takich warsztatów. Od niedawna współtworzę grupę bębniarską „Tupot Białych Mew” w której staramy się łączyć brzmienia z wszelakich zakątków świata bębniarskiego. Robię djembe, congi, dunduny, tama, ashiko, kpanlogo, te właśnie instrumenty wykorzystujemy do tworzenia naszych dźwięków.
Czasem wymyślam również własne kształty, formy instrumentów, jest to bardzo inspirujące, gdyż nigdy do końca nie mogę przewidzieć jakie brzmienie wyjdzie z takiego bębna. Drewno z którego robię bębny pochodzi z okolicznych terenów m.in: buk, klon,j esion, akacja, olcha, brzoza. Używam skór krowich – do bębnów basowych ,kozich (rodzimego pochodzenia jak i afrykanskiego) przy bębnach typu Djembe
Kilkunastoletnia droga jaka przebyłem w trakcie realizowania swojej pasji,utwierdziła mnie, że warto mieć marzenia i dzięki uporowi, można żyć z pracy która się kocha.
Paweł Małkowski e-mail: pmalkowski@op.pl telefon: 601 556 119
Swoją przygodę z muzykowaniem i budową instrumentów zacząłem pod koniec lat 90tych ubiegłego wieku 🙂 Kolega, który uczył się w szkole leśnej w Białowieży, przywiózł dłuta i pokazał technikę dłubania bębnów z pnia drzewa (jak się dowiedziałem po latach, pomysł ten trafił na Podlasie, za pośrednictwem kilku osób, przez Warszawę, z kręgów Jurka 'Słomy’ Słomińskiego). Ten sam człowiek nauczył mnie pierwszych rytmów, a że ochota na granie była ogromna – trzeba było tworzyć instrumenty! Chwilę później miałem przyjemność poznać i pracować z białostockim bębnorobem i kowalem Andrzejem Horbikiem. Z kolei w Puszczy Knyszyńskiej, w okolicach Czarnej Białostockiej 'wpadłem’ na ekipę dłubiących bębny, lepiących w glinie i uprawiających muzykowanie przy ogniu, zorientowanych na poszukiwania inspiracji w naturze, dredziastych leśnych skrzatów…
W międzyczasie pojawiło się też didjeridoo (podobną drogą jak bębny – z cywilizacji, przez Puszczę…). I to był mój dźwięk (do dzisiaj niewiele się zmieniło)! W ciągu kilku lat, na przełomie milenium, zbudowałem kilkadziesiąt tych instrumentów. Sprzedawałem je głównie w Szwajcarii. W 2005 roku byłem inicjatorem 'I-go Ogólnopolskiego Festiwalu Didjeridoo’ w Mielniku nad Bugiem. Ponadto zwiedzałem Europę, grając na ulicach miast i miasteczek. Poznawałem ludzi, nowe rytmy, instrumenty, chłonąłem dźwięki i zapachy…
W 2003r ukończyłem Małopolski Uniwersytet Ludowy we Wzdowie i od tamtej pory param się przede wszystkim ceramiką, a jak wiadomo brzmi ona przepięknie, zacząłem więc budować ceramiczne bębny z rodziny udu. Zaczynałem od lepienia z wałeczków i płatów, a od kilku lat toczę na kole garncarskim – czas pracy maleje, a i jakość wyrobów powoli wzrasta. Mam ochotę na spróbowanie sił z glinianymi aerofonami, ale na razie wiedza moja jest niedostateczna…
Obecnie zajmuję się głównie budową swojego domu nieopodal Ełku, na skraju Mazur Garbatych. Tutaj chcę kontynuować realizację marzeń… Na razie pracownia jest w trakcie przenosin. Idzie powolutku, ale zawsze do przodu. Byłem zmuszony do zajęcia przyszłego pokoju syna…
Bębniarzem chciałem być już od dziecka, kiedy to pierwszy raz zobaczyłem i usłyszałem bębny etniczne. W 1999r. kupiłem swój pierwszy mały bęben djembe. Równolegle z nauką gry na bębnach szły pierwsze próby robienia własnych bębnów.
Po kilku latach poszukiwań postanowiłem potraktować ten instrument bardziej poważnie i nauczyć się na nim grać tak, jak grają na nim ci, którzy go wymyślili. Dostęp do informacji był ograniczony, więc starałem się być na wszystkich warsztatach prowadzonych w Polsce przez afrykańskich mistrzów djembe. Nie tylko poszerzało to moją wiedzę muzyczną, ale dawało również możliwość obcowania z oryginalnymi instrumentami.
Od 2005 roku prowadzę regularne warsztaty bębniarskie w Jeleniej Górze, tam też trzy lata później założyłem grupę perkusyjną Tiriba. Ważnym punktem na drodze rozwoju była moja podróż do Gwinei, kraju gdzie powstał bęben djembe i kultura z nim związana. Ważką lekcją były dla mnie spotkania z lokalnymi rzemieślnikami produkującymi bębny djembe i dundun. Możliwość obserwacji ich przy pracy oraz narzędzia jakie od nich kupiłem znacznie poprawiły jakość moich instrumentów.
W 2013 roku otworzyłem oficjalnie swoją Pracownię Bębnów, w której produkuję głównie bębny afrykańskie djembe i dundun. Bębny robię ręcznie za pomocą cioseł, dłut, siekier… Na korpusy wykorzystuję różne gatunki drzew. Są to m. in.: olcha, topola, jawor, klon, jesion, czereśnia, dąb. Jako membrany wykorzystuję afrykańskie skóry kozie lub skóry cielęce i krowie rodzimego pochodzenia.
Moja przygoda z instrumentami zaczęła się przypadkiem. Chociaż tak na prawdę nie wierzę w przypadki. W 1982 roku zdawałem do Szkoły Filmowej w Łodzi na wydział operatorski. Wcześniej pojechałem robić zdjęcia do Wólki Krasienieńskiej koło Lublina, gdzie mieszkał Słoma. Słoma to malownicza osoba w malowniczym krajobrazie. Do szkoły filmowej nie dostałem się (tuż po stanie wojennym z pierwszego etapu odpadli wszyscy weterani, do kolejnych egzaminów dopuszczono tylko zdający po raz pierwszy). Kiedy okazało się, że szkoła filmowa nie otworzy jednak dla mnie swoich przestrzeni, zostałem na wsi. I tak się zaczęło.
Zawsze marzyłem o pracy, która łączy w sobie elementy fizyczne, emocjonalne i intelektualne. Wszystko to znalazłem w budowaniu instrumentów. Uczyłem się od Słomy, Kuby Radomskiego i innych, kiedyś licznych tutaj, bębnorobów.
Robię congi, djembe, dunduny i bębny basowe tj. z jednego kawałka drewna dostosowane do określonych wymiarów. Przez kilkanaście lat najpierw rzeźbiłem bębny w typie conga, potem djembe i dunduny, obecnie pełnowymiarowe profesjonalne congi i bębny basowe. Rodowód budowanych przeze mnie instrumentów jest egzotyczny. Ale moja praca nie jest odtwórcza. Inspiruję się oryginałami, na ich bazie wypracowuję własne formy i standardy. Najwięcej inwencji wkładam w bębny basowe. Z mojej pracowni wyszło kilka tysięcy instrumentów – wyszło spod siekiery i dłuta. Nad pojedyńczym bębnem pracuję od kilku do nawet kilkunastu miesięcy, z czego najdłuższy proces to suszenie korpusu.
Ludziom, którzy kupują moje instrumenty, daję w miarę możliwości dobrą energię, która staram się w sobie pielęgnować. Los jest dla mnie łaskawy i na ogół styka mnie z tymi, z którymi bycie w kontakcie to przyjemność. Marzy mi się, żeby jak najwięcej muzyków i muzykantów było zadowolonych z moich instrumentów.
Bardzo ważni są dla mnie inni twórcy – chętnie utrzymuję z nimi kontakt. Dzisiaj jest to dużo łatwiejsze niż kiedyś. Internet umożliwia bieżącą komunikację i obserwowanie, co się dzieje u innych. To dobrze wpływa na rozwój.
Kocham to, co robię. Odnalazłem się w mojej pracy pod każdym względem. Tak, jak w życiu, tak i podczas budowania instrumentów nie ma nieustającej radości. Zdarzają się trudne chwile i czasami ponosi mnie chęć skończenia z tym. Na szczęście bilans jest zdecydowanie pozytywny.
Jestem twórcą tradycyjnych afrykańskich instrumentów muzycznych i muzykiem. W 2000 roku zacząłem tworzyć pierwsze instrumenty muzyczne. Od tego czasu systematycznie rozwijałem umiejętności, gromadziłem wiedzę i pomysły. Spod mojej ręki wyszły bębny (djembe i dundun), instrumenty strunowe (kora tj. afrykańska harfa, ngoni, xalam) oraz lamellofony (karimby, kalimby i mbiry).
Obecnie specjalizuję się w lamellofonach, czyli instrumentach blaszkowych. Tworzę je według tradycyjnej metody, w której każda blaszka jest ręcznie wykuwana ze stalowego drutu. Jest to czynność czasochłonna, jednak w efekcie można nadać blaszkom właściwy kształt, a przez to uzyskać pożądany dźwięk.
W 2007 roku rozpocząłem projekt „Pracownia Promyk” i uruchomiłem stronę internetową. Pod tym szyldem prezentuję instrumenty muzyczne, którymi się zajmuję oraz zagadnienia z nimi związane takie jak: budowa, sposoby gry, strojenie. Zgromadzona tam wiedza jest efektem wieloletnich doświadczeń, eksperymentów i poszukiwań, opartych o różne źródła: zdjęcia, filmy oraz nagrania. Dzięki temu też moje instrumenty mają piękny, unikalny dźwięk.
Jako twórca i muzyk zwracam szczególną uwagę na drobne detale instrumentów, ich trwałość oraz niuanse dżwieku. Przy budowie instrumentów stosuję zarówno nowe rozwiązania, jak i te tradycyjne.
Odbiorcami moich prac są muzycy i pasjonaci z całego świata.
Od młodych lat interesowałem się rzeźbiarstwem i muzyką etniczną. Grałem na bębnach i perkusji, próbowałem tworzyć własne instrumenty. Po studiach przyszła pora na pierwszą poważną pracę i los skierował mnie do administracji państwowej. Spędziłem tam 7 lat. Bębny towarzyszyły mi jako hobby. W tym czasie poznałem Pawła „Pabla” Myczkowskiego, który uczył mnie sztuki robienia bębnów i meksykańskiego muzyka Davida Saucedo Valle, z którym szlifowałem granie na congach. Z czasem rozpocząłem z nimi stałą współpracę. Z Davidem grałem w zespole Odo Iravo, a z Pablem robiłem bębny.
W 2010 roku zwolniłem się z pracy na etacie i założyłem pracownię „13 bębnów”. Przez pierwsze dwa lata pracownia mieściła się w Fabryce Wódek „Koneser” w Warszawie. Wykonywałem tam congi, djembe, bębny szamańskie, bębny bata, bębny basowe. Prowadziłem też warsztaty i dawałem lekcje gry na bębnach. Sam też dużo grałem, na koncertach i eventach firmowych.
Ciągnęło mnie na wieś. Życie na wsi i muzyka wiejska były tym, czym chciałem zajmować się najbardziej. Dlatego w końcu przeniosłem się z Warszawy na Kujawy. W nowej pracowni pojawiły się nowe możliwości produkcji instrumentów. Zacząłem eksperymenty z obróbką drewna, które doprowadziły do powstania werbli z litego drewna, bębnów ramowych i tarabanów z litej deski oraz japońskich bębnów taiko. Wspólnie z tatą zbudowałem autoklaw, dzięki czemu mogłem wykonywać bębny z litej deski, o średnicy do 62 cm. To był prawdziwy przełom, ponieważ bębny ramowe ze sklejki mają słabsze brzmienie niż bębny z litej deski. W dodatku bębny drążone z jednego pnia o tak dużej średnicy są ciężkie i rzadko udaje się zdobyć odpowiednio gruby pień.
Dzięki firmie Mido (wytwórcy marimb, ksylofonów i wibrafonów) kilka pierwszych zbudowanych przeze mnie werbli z litego pnia – z klonu, wysłałem na testy do najlepszych perkusistów w Polsce. Na moich werblach grali również profesorowie z Włoch i Stanów Zjednoczonych. Otrzymałem pozytywne opinie oraz wskazówki przydatne w dalszej produkcji. Bębny z deski jesionowej również okazały się dużym sukcesem. Sam wykorzystuję je do pracy muzykoterapeutycznej. Wykonuję je na zamówienie dla muzyków zawodowych, ale też dla amatorów.
Wytwarzanie bębnów, szczególnie dużych, to proces wieloletni. Bębny taiko wymagają co najmniej dwuletniego okresu sezonowania samego korpusu. Wykonałem kilka takich korpusów. Największy, w kształcie beczki, ma wymiary: 85 wysokość, 85 średnica membrany i 100 cm średnicy w brzuchu. W niedługim czasie dokończę go i będzie to prawdopodobnie pierwszy tak duży bęben taiko w naszym regionie geograficznym
wykonany z jednego pnia.
Obecnie w pracowni „13 bębnów” można zamówić takie instrumenty jak: bębny ramowe, congi, djembe, bębny basowe, tarabany, bębny szamańskie, werble solid shell (z litego drewna). Prowadzę też warsztaty gry na bębnach i chętnie wspólnie muzykuję.
Jestem muzykantem, pasjonatem i wielbicielem muzyki, a także twórcą instrumentów. Pochodzę z Łodzi, ale 30 lat temu przeniosłem się na podlubartowską wieś, gdzie już istniało tzw. „zagłębie bębniarskie”, znane w całej Polsce i poza nią. Zapragnąłem wtedy mieć własny instrument i go zrobiłem. Od tej pory wykonuję ręcznie instrumenty perkusyjne; tak rozpoczęła się moja muzyczno-rzemieślnicza przygoda. Początkowo były to tylko bębny monolitowe (rzeźbione z jednego kawałka drewna). Dużą uwagę przywiązuję do wyglądu bębnów, wiele z nich miało kształt rzeźby.
Poszukując nowych dźwięków, słuchając muzyki folkowej, etnicznej, world music, czerpałem inspiracje do tworzenia nowych instrumentów. Obecnie oprócz bębnów, takich jak djembe, conga, dunduny, robię ręcznie kalimby z drewna i z kokosa, rury didgeridoo i kije deszczowe z bambusa, burzowce, dzwonki, a także gazofony (zwane także tunk drum lub happy drum) i tych ostatnich wykonuję najwięcej.
Dzięki muzyce, graniu na instrumentach i wytwarzaniu ich, poznałem wiele kultur. Grałem muzykę żydowską, arabską, romską, afrykańską i reggae, a od kilku lat współpracuję z uchodźcami z Kaukazu (głównie z Czeczenami). Nagrałem z nimi kilka piosenek, których można posłuchać na Youtube. Instrumenty to tylko narzędzia do przekazywania ludziom radości płynącej z muzyki, wydobywania i słuchania dźwięków, ale moją pasją jest także prowadzenie warsztatów nauki gry dla ludzi w każdym wieku. Bo zaletą tych instrumentów jest to, że każdy może się na nich szybko nauczyć grać. Często są wykorzystywane w przedstawieniach teatralnych, zamawiają je muzycy, ale także amatorzy. Prowadziłem też wielokrotnie naukę robienia bębnów dla młodzieży z różnych środowisk, w tym z domu dziecka. Każdy z uczestników kończył pracę jako szczęśliwy posiadacz własnoręcznie wykonanego bębna.
Zajmuję się także naprawą innych bębnów, poprawiam ich wygląd, dźwięk, zmieniam naciągi i wydobywam z nich to, co najlepsze.