Muzykiem jestem od dziecka. Bawiłem się muzyką, tworzyłem ją na komputerze jak to dzieciak 13/14 lat. Nie powiem każdy miał swoje lata młodości, bycia nastolatkiem. Ah.. trudna młodzież to byłem w 100% ja. Potem nadeszła era rytmu. Pamiętam to jak dziś 🙂 kiedy pierwszy raz uderzyłem w bęben. To było TO. Coś więcej niż elektroniczna muzyka na komputerze. To był czysty rytm który trzeba było opanować. W tedy jeszcze nie wiedziałem jak potoczy się moje życie. Totalny spontan, odejście od barykady systemu i pójście własną okrężną drogą. Podróż przez życie, takie „Into the wild” w mojej osobie. Grając na bębnach, robiąc Fire Show odkrywałem coraz więcej technik bycia tu na tej ziemi jak i duchowości, podążania drogą inną niż standardowy człowiek. Tak krocząc przez życie spotykałem na swojej drodze ludzi. Od takich normalnych ludzi uzależnionych od tego całego zgiełku systemu, po ludzi wielkich wiar, religii, duchowości, szamanów i wiele wiele innych niesamowitych barwnych postaci w które zwykły szary człowiek nie koniecznie by uwierzył i mógł by stwierdzić że jestem chory psychicznie i powinienem się leczyć :). Tak wierzę że poprzez muzykę możemy się łączyć z istotami z poza naszej planety. Poprzez rytm, dźwięk, WIBRACJĘ.
Grając na bębnie czujemy tętno rytmu. Ale co dalej? Dźwięk wibracyjny. Czysta energia. Tu na mojej drodze ukazał się kolejny instrument. Ah to było to. Anglia, piękna podróż 2013 rok. Lato. Warringhton i ten sklepik. W sumie stragan. Tam właśnie pokazała mi się didgeridoo w prawdziwej postaci! Było tam wiele bambusowych didgeridoo. WSZYSTKIE BYŁY PIĘKNE, ale ten jedna… Wybierając sobie moją pierwszą w życiu didgeridoo nie wiedziałem co robię. Ten dźwięk tak we mnie uderzył jak by ktoś nie huknął i powiedział – Kamil! To jest to czego szukasz! Odrazu na niej zagrałem. Nikt nigdy wcześniej nie mówił mi jak grać na tym instrumencie ja po prostu to wiedziałem. Tak jakbym po prostu musiał sobie to przypomnieć, to było właśnie to uczucie.
I tak w moim życiu nastał dźwięk. Wibracja, modulacja, okrzyki, połączenie na innym poziomie z matką naturą. W pracowni kiedy tworzymy nasze instrumenty, robimy to jak byśmy czarowali. Rozmawiamy z drzewami, pytamy się ich. Jakim instrumentem byś chciał być. A może tak a może inaczej. 100% konwersacja z Matką Naturą. Potem kiedy gramy na tym instrumencie oddajemy cześć Matce Naturze, drzewom, ptakom i zwierzętom w podziękowaniu za to co nam dały. Pracownia jest dla nas czymś więcej niż pracą nad instrumentami. To czasem naprawdę ciężka praca nad samym sobą. Czasem zabawa a czasem tak nas ręce bolą.. hehehe, że naprawdę jest to bardzo ogromny ból. Pamiętam to jak by to było wczoraj, pomijając to że znowu ręce bolą od podbijaka 🙂 jak robiłem chyba 6 didgeridoo pod rząd. To było coś naprawdę wielkiego. Wszystkie didgeridoo z dębu a ręce tak mnie bolały że łyżeczki nie potrafiłem wziąć do ręki i kawę posłodzić. Ale to był dobry ból. Satysfakcja, spełnienie marzeń. Od małego wiedziałem że będę robił coś więcej niż tylko pracował. Będę artystą. I od tego właśnie jest dla mnie pracownia, jest to moje marzenie. A co nas napędza? Właśnie marzenia. Czasem ludzie piszą do mnie zamawiając swój pierwszy instrument w życiu i mówią to moje marzenie. A ja wiem że dzięki spełnieniu własnego, mogę się im odwdzięczyć spełniając ich własne. Taka jest nasza pracownia didgeridoo Owczar art. Jesteśmy rodziną szamanów (ja i moja narzeczona Paulina). Kochających to co robimy instrumenty które leczą, uzdrawiają, uspokajają i odstresowują was.
Zapraszamy do naszej pracowni tak samo na stoisku jak i do naszego domu. Jeśli masz jakieś pytania. Chcesz się nauczyć grać lub dobrać odpowiedni instrument na swoje potrzeby. Służymy chętnie pomocą.
Kamil Owczarski
Pracownia didgeridoo Owczar art
Tel: 530-304-722
Tel2: 535-353-034
Potyry 3
09-152 Naruszewo
Fan Page na FB