Jestem inżynierem, stolarzem, budowlańcem, tatą czwórki wspaniałych dzieci. Mieszkam w kilku miejscach pomiędzy Polską a Norwegią. Jakiś czas temu zafascynowały mnie flety Indian Ameryki Północnej. Zafascynowały i uwiodły mnie dźwiękiem, bogactwem kształtów, kolorów i znaczeń.

W dzisiejszym świecie trudno się zatrzymać. Cywilizacja przyspieszyła. Człowiek coraz częściej staje się oddanym trybikiem korporacji, kapitalistycznego rynku, wykreowanych konsumenckich potrzeb. Oddala się od natury. Brakuje mu czasu, by na chwilę spojrzeć w głąb siebie, usłyszeć muzykę duszy, niepowtarzalny dźwięk, własną wibrację. Jednak, żeby tego doświadczyć, potrzebujemy wewnętrznego spokoju, w którym możemy usłyszeć odpowiedzi na pytania zadawane światu, a które nosimy w sobie. Sam bywam takim trybikiem zatopionym w problemach codzienności. Na szczęście, kiedy odkryłem flet, przekonałem się, że spotkanie ze sobą jest możliwe. Muzyka daje radość, wycisza i uspokaja, pozwala przywrócić równowagę. Natomiast tworzenie instrumentu daje poczucie sprawczości, autokreacji dobrych zmian. Pobudza do działania. Dlaczego flet indiański? Flet północno-amerykańskich Indian to instrument, który wspiera kontakt z naturą, pozwala na wyrażenie całego spektrum emocji, równoważy energię kobiecą i męską. Związany z żywiołem powietrza jest jednym z najmocniejszych szamańskich instrumentów. Flety tworzę z cedru, drzewa w wielu tradycjach uważanego za potężne źródło energii i mocy.

fot. z archiwum Piotra Matloka

Zdjęcia z archiwum Piotra Matloka

Kontakt
Piotr Matlok
piotr.matlok@yahoo.no